niedziela, 5 maja 2013

Drzwiowa-nie nudna strona Aberdeen

Korzystając ostatnio ze słonecznej pogody, którą Aberdeen nas wręcz rozpieszcza, wybrałam się na spacer i postanowiłam przy okazji poszukać kolorów. Znalazłam je tam, gdzie wiedziałam, że jest na to szansa - drzwi. 

Tego nie można odmówić Szkotom - budynek może być stary, zapyziały, zniszczony, zaniedbany. Okna mogą być odrapane, ledwo trzymające się futryny, brudne ale drzwi to jest ten promyk, który rozświetla  całą kamienicę. 

I tak oto, zebrałam dla Was niemałą ich kolekcję, a wiem, że jeszcze nie znalazłam wszystkich, które chciałam :)
















piątek, 26 kwietnia 2013

Dzika natura Szkocji


Tyle mówię o szarości i burości tego miasta. Przygotowując galerię „aberdeeńskich” kolorowych drzwi, przypomniała mi się nasza wyprawa poza granice naszego Granite City. To było pod koniec lutego, kiedy zima nie zamierzała odpuścić, codziennie groziła śniegiem, deszczem, zimnem i wiatrem ale my na przekór jej humorom i złośliwości, spakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy przed siebie.

Nie tak daleko, bo około pół godziny jazdy wprost przed siebie na północ. Niby trzydzieści minut, ale jaka różnica w widokach za oknem! Pola, lasy, polany, pasące się bydło, cisza i spokój i te widoki, które na nas czekały. Mieszkamy tu już tak długo, ale tam nas jeszcze nie było, zapewne stąd moje zachwyty nad tym miejscem.

Forvie National Nature Reserve to jeden z najpiękniejszych zakątków Aberdeenshire. Surowe piękno piaszczystych wydm, gdzieniegdzie porośniętych trawą i zimne Morze Północne to cudowna, zabójcza mieszanka. Spacer w tym rezerwacie to czysta przyjemność i niesamowity odpoczynek. Człowiek ma wrażenie, że zostawił za sobą całą cywilizację i rozkoszuje się naturą, ciszą i spokojem. Nawet wiatr, który nie zamierza odpuścić choć na chwilę, tak bardzo nie irytuje w tym miejscu.

fot. Karolina Wiśniowska

Wzdłuż piasku i wydm, skrajem tego rezerwatu biegnie rzeka Ythan i tam znajduje swe ujście do morza. Podobno jest domem dla największej kolonii kaczek Eider w całej Wielkiej Brytanii, chociaż gdy my tam byliśmy, żadnej nie widzieliśmy. Spotkaliśmy natomiast innych fantastycznych przyjaciół. Bo jak inaczej nazwać grupowe wylegiwanie się fok, które na nasz widok albo uciekały albo wręcz przeciwnie, z dziką ciekawością, zaczynały się do nas zbliżać. Pierwszy raz w życiu widziałam ich tyle na raz i przyznam, wrażenie robi to niesamowite. Ich wielkie czarne oczęta i niewinne pyszczki tak uroczo na nas spoglądały i choć wydawać by się mogło, że łap/nóg nie mają, to poruszają się skubane niesamowicie szybko. Zatem komu życie miłe, lepiej nie podchodzić blisko. Niemniej, sam fakt, że żyją sobie w tak naturalnym środowisku, przy ciągłej tu obecności ludzi i można z nimi tak najnormalniej w świecie obcować, uważam za coś wspaniałego.

fot. Karolina Wiśniowska

Teraz pozostaje mi wypatrzyć delfiny, o których tyle tu słyszałam od znajomych, a których nie miałam jeszcze szczęścia zobaczyć.

Co ciekawe, przeczytałam gdzieś, że przez osiem tysięcy lat ludzie używali tej pięknej ziemi na własny użytek, jednak natura zwyciężyła i mieszkańcy nie byli w stanie walczyć z ciągłymi burzami piaskowymi i walki te wciąż przegrywali. Starożytny kościół, który stał w Forvie, został przysypany przez jedną z takich burz i to chyba ostatecznie przesądziło o wyniesieniu się z terenów rezerwatu gdzieś dalej.  Ale jak widać na zdjęciu, „dalej” to pojęcie względne.

fot. Karolina Wiśniowska

Dla osób łaknących takiego wypoczynku, wielbicieli dzikiej i nieokiełznanej natury, to miejsce jest wręcz idealne. Zresztą, zdjęcia mówią same za siebie :)

Tak, przyznaję. Szkocja potrafi być piękna..

fot. Karolina Wiśniowska

fot. Karolina Wiśniowska

piątek, 19 kwietnia 2013

"Miłość jest kluczem, który otwiera drzwi do najwyższej rzeczywistości."


To słowa Martina Luthera Kinga. Klucz już mam, pozostaje mi tylko znaleźć dom, w którym będą drzwi, które będę chciała tym kluczem otworzyć.  

Dom jest dla mnie ostoją. Są to dla mnie te magiczne cztery ściany, w których chcę się chować przed światem, gdy jest mi źle ale też gościć najbliższych i cieszyć się z nimi życiem, celebrować wyjątkowe chwile. Dom jest miejscem, w którym wszystko jest jak trzeba, gdzie wszystko do siebie pasuje, jest harmonijnie dopasowane i oryginalnie, zgodnie z gustem osób tam mieszkających, urządzone. Może być jednokolorowo, może być pstrokato, to nie ma znaczenia. Grunt, by ten kto w tym domu mieszka czuł, że to jest ich miejsce na ziemi i chciał do niego zawsze wracać.

To, co pierwsze rzuca nam się w oczy, to drzwi wejściowe. Wiem, że są osoby, które przywiązują bardzo dużą wagę do ich formy, wyglądu. Począwszy na ogólnej formie i rzeźbie, skończywszy na zdobieniach i kolorze. Tutaj w Aberdeen, na całe moje szczęście, kolorowych drzwi frontowych nie brakuje. Mam w planach obejść miasto i zrobić zdjęcia tym wyróżniającym się nawet drobnym elementem. Na świecie jednak można znaleźć tak wiele inspiracji, że nie wiadomo gdzie podziać wzrok i które uznać za najbardziej ciekawe i ekspresyjne.

"Tylko te drzwi pozostaną zamknięte, do których nie pukałeś. "

Ich oryginalność polega na tym, że każde z nich wykonane jest wedle gustu i fantazji ich właściciela. To niesamowite, jak jeden element potrafi zmienić charakter domu. Nadać mu nowe życie i tchnąć trochę tej energii w samo otoczenie. Drzwi, które zrobione są z pasją i pomysłem, aż proszą się, by je otworzyć. Zapraszają przyjezdnych do środka, oferując schronienie i rodzinną atmosferę.

Drzwi są trochę jak wizytówka. Spoglądasz na nie i możesz sobie wyobrazić, czego się spodziewać po wejściu do środka. To w drzwiach przyjmujemy gości, witamy się z nimi lub żegnamy. Są świadkiem wprowadzenia się albo wyprowadzki i zawsze się za Tobą zamykają, chociaż może tego nie chcą. To one odgradzają Cię czasem od tego co dobre, ale i tego co złe. Jeśli są czasem zamknięte to nie dlatego, że one nie chcą Cię wpuścić do środka, ale dlatego, że ktoś się nimi posłużył by Ci utrudnić. Wtedy wchodź oknem, ale o nich innym razem :)

"Są rzeczy znane i są rzeczy nieznane, a pomiędzy tymi rzeczami znajdują się drzwi."

William Blake

Sri Ranganathaswamy Templefot. moxon.net

Henrietta Street, Dublinfot. visitdublin.com
 
Francja
fot. coastal-style.tumblr.com


fot. cdn.indulgy.com
Marrakesh
fot. panoramio.com

Włochy
fot. mc6.knows.it

 
fot. indulgy.com


Włochy
fot. dyingofcute.tumblr.com
   
Rabat, Morocco
fot. micahome.co.uk


niedziela, 14 kwietnia 2013

Welcome in Aberdeen


Wspomniałam już na początku, skąd mój pomysł na bloga i idea poszukiwania kolorów, wokół siebie i wewnątrz siebie, po prostu wszędzie. Wszystko to za sprawą miasta, w którym mieszkam. Jest depresyjnie szare i pozbawione, na pierwszy rzut oka, charakteru. Skoro jednak los postanowił mnie tu umieścić i uciec mi stąd nie pozwala, postanowiłam tę szarość może nie tyle polubić, co ją oswoić i przekonać do niej samą siebie. Jak to zrobić?

Na początek szukam tego, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Kolorów, charakterystycznych miejsc, elementów budynków. Czegoś, co jest ładne, estetyczne, inne, zagubione wśród szarego granitu i pomijane na co dzień.

Żeby nakreślić Wam o czym mowa, wyszukałam kilka zdjęć mojego miasta. Aberdeen, Szkocja

fot. myfourthirds.com

Leży nad samym Morzem Północnym, dlatego pogoda zmienia się tu jak w kalejdoskopie. Wychodząc z domu, parasolka w torebce to podstawa. Podobnie jak kalosze i kurtki przeciwdeszczowe. Ale żeby nie dramatyzować, Aberdeen to podobno najsłoneczniejsze miasto w Szkocji.  Taką ciekawostkę sprzedał mi kiedyś kierowca taksówki i usilnie trzymam się tego, w ramach jakiegokolwiek pocieszenia w chwilach pochmurnego, deszczowego i wietrznego zwątpienia.

 
fot. visitscotland.com

fot. visitscotland.com

Większość budynków zbudowana jest z granitu, stąd potoczna nazwa Aberdeen – Granitowe Miasto (Granite City). Nazywają je również Szarym Miastem (the Grey City) i Srebrnym Miastem ze Złotymi Piaskami (the Silver City with the Golden Sands). Te „złote piaski” to mocno dyskusyjna sprawa, bowiem główna plaża została sztucznie stworzona, a piasek najnormalniej w świecie dowieziony. Wystarczy jednak wyjechać poza Abe, chociażby na plaże w Balmedie i już jest pięknie i dziko :)

Aberdeen leży na terenie Aberdeenshire, ale hobbitów raczej tu nie uraczymy ;) niewątpliwie jednak, po wyjechaniu z miasta, możemy podziwiać piękne szkockie widoki – góry, pola, wrzosowiska i morze. Zwłaszcza w drodze do Stonehaven :)

Przeczytałam, że urodziła się tu Annie Lennox, a jakiś czas temu poznałam kuzynkę Gerarda Butlera. Źle nie jest, ale zawsze mogłoby być lepiej. Wielka szkoda, że Sean Connery urodził się w Edynburgu…

piątek, 12 kwietnia 2013

Kolorowe wszystkiego początki


Wszystko zaczęło się od zamieszkania w, to moje subiektywne spostrzeżenie, najbardziej przygnębiającym mieście na Wyspach. Już nawet pogoda tak bardzo nie odstrasza, bo można się przyzwyczaić. Ale to, co wprawiało i wciąż wprawia w smutek jest wszechobecna szarość. Niemal wszystkie budynki zbudowane są przy użyciu granitu. Zatem wyobraźcie sobie scenę, w której idziecie ulicą, siąpi deszcz, wieje wiatr, niebo spowijają ciężkie chmury, a dookoła stare, szare budynki, bez grama koloru. Nie zachęcają, nie zapraszają, wręcz zniechęcają.

Dla kogoś, kto ma naturę optymisty, takie otoczenie to istna mordęga. Co prawda, pocieszająca jest myśl, że chociaż miasto tak szare, to jest podobno najsłoneczniejsze w tej części Wysp Brytyjskich. Moi znajomi uznaliby tę kwestię za mocno dyskusyjną, niemniej nie odejmują jej zbyt wiele. A kiedy faktycznie słońce już się pojawi, to nie jest tak źle, jak to może Wam się teraz wydawać :)

Z własnego doświadczenia wiem, jak cudownie jest iść do pracy, przechodząc przez park wiosną lub latem. Równo przystrzyżony trawnik, właściciele z psami beztrosko wybrali się na poranny spacer, gdzie niegdzie już mamy z dziećmi w wózkach, a w tle wesołe ptasie trele.

Nie zmienia jednak to faktu, że pora jesienno-grudniowa potrafi być wyjątkowo przygnębiająca w takim mieście.

I tak właśnie, z tej potrzeby kolorów i słońca, zrodziła się we mnie myśl, że muszę oswoić to miejsce na swój własny sposób. Idąc pewnego dnia do pracy, zaczęłam zwracać uwagę na drzwi wejściowe do kamienic. Zielone, niebieskie, czerwone, żółte, fioletowe. Zaczęłam robić zdjęcia. Chodząc ulicami mojego miasta, moje oczy wyłapywały co rusz jakieś drobne, niewielkie próby „pokolorowania” go i nadania mu bardziej wyrazistego chakateru. Od tego momentu, aparat fotograficzny mam zawsze w pogotowiu. I już nie tylko u siebie, ale też przy okazji wyjazdów chociażby na wakacje. Szukam, rozglądam się, szperam za kolorami, za czymś wesołym, przyjaznym, miłym dla oka i duszy. Chciałabym, by moje wspomnienia były pełne pozytywnych barw, związanych z danym miejscem i ludźmi, których spotkałam po drodze w swoim życiu.

Natchnienie można znaleźć wszędzie. Trzeba mieć tylko oczy i uszy szeroko otwarte i to usilnie wprowadzam w życie. Na co dzień staram sie otaczać kolorami, które dodają mi otuchy, siły do działania, uspokajają a jednocześnie pobudzają energię drzemiącą gdzieś tam we mnie. Na ile mi się to udaje, trzeba by zapytać innych, mogę nie być w tej kwestii obiektywna :)

Poniższe zdjęcie nie pochodzi z dzisiaj, na całe szczęście! Zrobiłam je jeszcze w lutym, o ile mnie pamięć nie myli. A ponieważ diablesko liczę na słońce, zieleń wokół i ciepło, niech ten zimowy widok pozostanie juz tylko kolorowym wspomnieniem i pożegnaniem zimy w tym półroczu. 

Witam Was u siebie, rozgośćcie się!