piątek, 12 kwietnia 2013

Kolorowe wszystkiego początki


Wszystko zaczęło się od zamieszkania w, to moje subiektywne spostrzeżenie, najbardziej przygnębiającym mieście na Wyspach. Już nawet pogoda tak bardzo nie odstrasza, bo można się przyzwyczaić. Ale to, co wprawiało i wciąż wprawia w smutek jest wszechobecna szarość. Niemal wszystkie budynki zbudowane są przy użyciu granitu. Zatem wyobraźcie sobie scenę, w której idziecie ulicą, siąpi deszcz, wieje wiatr, niebo spowijają ciężkie chmury, a dookoła stare, szare budynki, bez grama koloru. Nie zachęcają, nie zapraszają, wręcz zniechęcają.

Dla kogoś, kto ma naturę optymisty, takie otoczenie to istna mordęga. Co prawda, pocieszająca jest myśl, że chociaż miasto tak szare, to jest podobno najsłoneczniejsze w tej części Wysp Brytyjskich. Moi znajomi uznaliby tę kwestię za mocno dyskusyjną, niemniej nie odejmują jej zbyt wiele. A kiedy faktycznie słońce już się pojawi, to nie jest tak źle, jak to może Wam się teraz wydawać :)

Z własnego doświadczenia wiem, jak cudownie jest iść do pracy, przechodząc przez park wiosną lub latem. Równo przystrzyżony trawnik, właściciele z psami beztrosko wybrali się na poranny spacer, gdzie niegdzie już mamy z dziećmi w wózkach, a w tle wesołe ptasie trele.

Nie zmienia jednak to faktu, że pora jesienno-grudniowa potrafi być wyjątkowo przygnębiająca w takim mieście.

I tak właśnie, z tej potrzeby kolorów i słońca, zrodziła się we mnie myśl, że muszę oswoić to miejsce na swój własny sposób. Idąc pewnego dnia do pracy, zaczęłam zwracać uwagę na drzwi wejściowe do kamienic. Zielone, niebieskie, czerwone, żółte, fioletowe. Zaczęłam robić zdjęcia. Chodząc ulicami mojego miasta, moje oczy wyłapywały co rusz jakieś drobne, niewielkie próby „pokolorowania” go i nadania mu bardziej wyrazistego chakateru. Od tego momentu, aparat fotograficzny mam zawsze w pogotowiu. I już nie tylko u siebie, ale też przy okazji wyjazdów chociażby na wakacje. Szukam, rozglądam się, szperam za kolorami, za czymś wesołym, przyjaznym, miłym dla oka i duszy. Chciałabym, by moje wspomnienia były pełne pozytywnych barw, związanych z danym miejscem i ludźmi, których spotkałam po drodze w swoim życiu.

Natchnienie można znaleźć wszędzie. Trzeba mieć tylko oczy i uszy szeroko otwarte i to usilnie wprowadzam w życie. Na co dzień staram sie otaczać kolorami, które dodają mi otuchy, siły do działania, uspokajają a jednocześnie pobudzają energię drzemiącą gdzieś tam we mnie. Na ile mi się to udaje, trzeba by zapytać innych, mogę nie być w tej kwestii obiektywna :)

Poniższe zdjęcie nie pochodzi z dzisiaj, na całe szczęście! Zrobiłam je jeszcze w lutym, o ile mnie pamięć nie myli. A ponieważ diablesko liczę na słońce, zieleń wokół i ciepło, niech ten zimowy widok pozostanie juz tylko kolorowym wspomnieniem i pożegnaniem zimy w tym półroczu. 

Witam Was u siebie, rozgośćcie się!


2 komentarze: