Wspomniałam już na początku, skąd mój pomysł na bloga i idea poszukiwania
kolorów, wokół siebie i wewnątrz siebie, po prostu wszędzie. Wszystko to za
sprawą miasta, w którym mieszkam. Jest depresyjnie szare i pozbawione, na
pierwszy rzut oka, charakteru. Skoro jednak los postanowił mnie tu umieścić i
uciec mi stąd nie pozwala, postanowiłam tę szarość może nie tyle polubić, co ją
oswoić i przekonać do niej samą siebie. Jak to zrobić?
Na początek szukam tego, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Kolorów,
charakterystycznych miejsc, elementów budynków. Czegoś, co jest ładne,
estetyczne, inne, zagubione wśród szarego granitu i pomijane na co dzień.
Żeby nakreślić Wam o czym mowa, wyszukałam kilka zdjęć mojego miasta. Aberdeen, Szkocja.
fot. myfourthirds.com
Leży nad samym
Morzem Północnym, dlatego pogoda zmienia się tu jak w kalejdoskopie. Wychodząc
z domu, parasolka w torebce to podstawa. Podobnie jak kalosze i kurtki
przeciwdeszczowe. Ale żeby nie dramatyzować, Aberdeen to podobno najsłoneczniejsze
miasto w Szkocji. Taką ciekawostkę
sprzedał mi kiedyś kierowca taksówki i usilnie trzymam się tego, w ramach
jakiegokolwiek pocieszenia w chwilach pochmurnego, deszczowego i wietrznego
zwątpienia.
fot. visitscotland.com
fot. visitscotland.com
Większość budynków zbudowana jest z granitu, stąd potoczna nazwa Aberdeen –
Granitowe Miasto (Granite City).
Nazywają je również Szarym Miastem (the Grey
City) i Srebrnym Miastem ze Złotymi
Piaskami (the Silver
City with the Golden Sands). Te „złote piaski” to mocno dyskusyjna sprawa,
bowiem główna plaża została sztucznie stworzona, a piasek najnormalniej w
świecie dowieziony. Wystarczy jednak wyjechać poza Abe, chociażby na plaże w
Balmedie i już jest pięknie i dziko :)
Aberdeen leży na terenie Aberdeenshire, ale hobbitów raczej tu nie uraczymy
;) niewątpliwie jednak, po wyjechaniu z miasta, możemy podziwiać piękne szkockie
widoki – góry, pola, wrzosowiska i morze. Zwłaszcza w drodze do Stonehaven :)
Przeczytałam, że urodziła się tu Annie Lennox, a jakiś czas temu poznałam
kuzynkę Gerarda Butlera. Źle nie jest, ale zawsze mogłoby być lepiej. Wielka
szkoda, że Sean Connery urodził się w Edynburgu…
Aberdeen było też moim miastem. Strasznie za nim tęsknie!! Może mogę liczyć na jakieś zdjęcia miasta, plaży, uliczek? :) Bo te internetowe znam już na pamięć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń